á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jej mąż, Dan Porter, niegdyś rozchwytywany makler, po stracie pracy i po szoku, jakim był dla niego zamach na World Trade Center w Nowym Jorku, postanawia nie wracać już do dawnego zawodu lecz skupić się na życiu rodzinnym. (...) Cóż z tego, skoro najbliżsi absolutnie nie tego od niego oczekują. Rodzina potrzebuje pieniędzy, aby nadal móc żyć na dotychczasowym poziomie.
Pod wpływem impulsu Dan jedzie do Szkocji, aby rozważyć kupno niewielkiej firmy odzieżowej. W efekcie zyskuje przyjaciół i pracę… w przetwórni krewetek. Żona i córki nawet nie chcą o tym słyszeć. Jedyną podporą Dana jest dwudziestoletni syn, pozujący dotychczas na nieudacznika, lenia i abnegata.
Ciekawa powieść obyczajowa. W sam raz na długie zimowe wieczory.
Gdybym jednak tylko ponarzekała, byłabym nieuczciwa wobec samej siebie; czytało mi się dość dobrze. Czasem nawet przestawałam cenzorować i oceniać dzieło, a dawałam się wciągnąć. Niegłęboko, ale pewnie głębiej się po prostu nie dało. No więc wpadałam w ten światek, nie wiedząc, który z bohaterów mnie bardziej "ani grzeje, ani chłodzi", i tak przeszłam przez ich kryzysy, decyzje, nowe rozdziały życia, choroby, rozstania... I smutno mi tylko, że choć ktoś odszedł spektakularnie, to jakoś tak mimochodem. Że romans mnie nie rusza. Że myśl przewodnia książki - o szczęściu, które można znaleźć wszędzie i zawsze - jakoś nie porywa.
Ale przynajmniej się nie zmęczyłam.